takie metaforyczne spostrzeżenie mi do głowy przyszło i opuścić jej nie może,
że ja to jestem trochę jak taki klocek,
co to na tej planecie nie ma dziurki o takim kształcie,
i nigdzie się wcisnąć nie umiem,
coby się znaleźć -IN-
i tak sobie błądzę po obcych orbitach i się obijam bezładnie i bezwładnie.
i taki wniosek się nasuwa oczywisty, że chyba powinnam przypiłować kanty, coby się w jakiś szablon wepchnąć...
bo mogę NIE, ale co mi z tego przyjdzie...
... jakoś to życie trzeba przeżyć. ma się je x1.
:)
to moje połączenie takie najgorsze z możliwych = brak wystarczającej siły przebicia, żeby sobie swoją dziurkę po swojemu w świat wywiercić + za dużo dumy, żeby się pokracznie jakąś gotową wpychać na siłę :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz