tak można pokrótce streścić mój dylemat, zdecydowanie dominujący w moim obecnym życiu.
i tak to już jest. jedna noga za drugą nie nadąża. obie ciągną w przeciwne strony. jednej wypuścić z domu nie mogę a drugiej zostawić pod kocykiem (symbolicznym, bo prawdziwego nie ma wciąż) a reszta ciała wciąż jednoznacznie nie potrafi się za żadną opowiedzieć, coby spór rozstrzygnąć.
i tak tracę sobie mnóstwo energii na powyższy konflikt tragiczny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz